~Kieruje wzrok na nią...
-No na co czekasz?!- patrzy na mnie w złości.
Robi mi się smutno, wychodzę i zaczynam płakać. Ja Harry Styles płaczę, coś naprawdę musi być ze mną nie tak. Jadę prosto do mojego nowego domu, który jest zajebiście wielki, jesli mam w nim mieszkac sam, kolory w stylu mojego ojca, ale przemaluję to. Ojciec kupił mi ten dom, w końcu jest bogaty i nigdy nie wydawał na mnie pieniędzy w Londynie. Należy mi się, ale tak jest pierdolonym idiotą. W środku, łazienka, wchodzę do sypialnii ,chyba jedyne ładne miejsce. Myślę co mam teraz robić.. nikogo tu nie znam, nie mam z kim wyjść. Pojadę kupić laptopa i coś do jedzenia do tej pustej lodówki. A później pójdę do skyte parku pojeździć na desce. Jakoś czas mi zleci.
Caren
Nie wiedziałam jak ją uspokoić. Płakała i martwiła się swoimi bliznami.
-Dlaczego?!Powiedz mi dlaczego?To on mnie potrącił! Nie chcę go znać, nigdy w życiu, nie chcę z nim rozmawiać, mieć żadnej styczności, przez niego mam te blizny. Lekarze dają małe możliwości, że one zejdą i co ja teraz zrobię? Jak ja się pokaże ludziom?- mówi przyjaciółka.
-Amy ja będę cały czas przy Tobie. Nie martw się ,jeszcze nic nie jest przesądzone. Blizny się zagoją, myśl pozytywnie.
-Nie wierzę w to. Zobacz jak ja wyglądam?!
-Przepraszam, wizyty właśnie się kończą, musi się pani zbierać-mówi pielęgniarka.
-Dobrze, zaraz wychodzę-odpowiadam.
-Muszę się zbierać, do zobaczenia-całuję ją w policzek z blizną.
-Ałć, paa-uśmiecha się, ale widzę, że niechętnie.
Wychodzę ze szpitala, a tam czeka na mnie Mike. Jestem zaskoczona.
-Cześć, wiedziałem, że tutaj będziesz. Chciałem wejść, ale pewnie musiałaś pocieszać Amy, bo to niełatwa sytuacja, więc stwierdziłem, że nie będę przeszkadzać i poczekam na Ciebie tutaj, skoro było właśnie kończenie wizyt.
-Hej-podchodzę i go przytulam-tak serio to jest bardzo kiepsko, Amy nie chce wybaczyć temu Harremu. Ma blizny, które niewiadomo, czy się zagoją-mówię jeszcze tak z 10 minut o tym wszystkim i zaczynam płakać.
-No chodź tu przytul się. Wszystko będzie dobrze, ułoży się, zobaczysz!
-Ale ona ma tylko mnie. Wyobraź sobie, że była u niej tylko na chwile mama, ponieważ tata musiał pracować. Trochę chore, że córka w szpitalu, a on nawet na chwilę nie może wyjść jej odwiedzić?!
-Przykro mi. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć.
-Nic nie mów, poprostu mnie przytul.
Wtulam się w jego tors i wdycham zapach jego perfumów, zapominam o całej sytuacji z Amy. Mogłabym tak wieczność.
-Może przeniesiemy się gdzieś dalej od szpitala?-pyta mnie Mike.
-Okej. Gdzie proponujesz?
-Może do skyte parku?
-Dobry pomysł, chodźmy.
Gdy jesteśmy na miejscu siadamy na ławce, Mike mnie przytula i przyglądamy się jeżdżącym. Po chwili zauważam Harrego! Co on tu robi?
<3
OdpowiedzUsuńGłupio mi tak trochę komentować nie na temat rozdziału, bo nie będę oszukiwać nie przeczytałam go ale zamierzam zrobić to w najbliższym czasie. W każdym razię piszę, bo dawno temu (w wakacje) zaciekawił cię trochę mój prolog i długo mnie nie było, ale wróciłam, żyję i odzyskuję czytelników. Więc jeżeli nadal interesuję cie ciąg dalszy, zapraszam do siebie. :) (beige-rose.blogspot.com/)
OdpowiedzUsuń